Witamy Was na zakończenie tego "polskiego" tygodnia!
Dzisiaj dowiemy się, co to jest mennica, gdzie znajduje się największa moneta świata oraz jakie mamy monety w Polsce.
Jednym z symboli każdego państwa na świecie jest własna waluta. Waluta, czyli monety i banknoty, za które można kupić produkty w danym kraju i które dorośli dostają jako wypłatę za swoją pracę. Jakie mamy monety w banknoty w Polsce? Na pewno je znacie!
A czy wiecie jak powstają monety? Produkuje się je w mennicy, czyli tak jakby fabryce pieniędzy. Co nie znaczy, że pracujący tam ludzie mogą się do woli "częstować" tym, co produkują. Za wyprodukowanie pieniędzy dostają przecież wypłatę w postaci... pieniędzy. Zabawne prawda? Zapraszamy Was na wycieczkę do Mennicy Polskiej!
Kliknij zdjęcie, aby przejść do filmu
Skoro już wiemy, jak powstają pieniądze, spróbujmy je policzyć. Matematyczne łamigłówki dla Was, bo zawsze warto wiedzieć, co i ile kosztuje!
A czy wiecie, jaka jest największa moneta świata? Sami zobaczcie!
Rekord świata w tej kategorii należy do Australii. Moneta, którą widzicie na zdjęciu, waży tonę (!!!), zrobiona jest ze złota, którego wartość wynosi aż 180 milionów polskich złotych (!!!). Gdyby ktoś chciał ją ukraść, musi wiedzieć, że poza kosmiczną wartością i wagą, moneta ma 12 cm grubości i 80 cm średnicy.
To może jednak wróćmy do czegoś, co potrafimy sami unieść. Na pewno słyszeliście kiedyś powiedzenie "pieniądze nie rosną na drzewach" (tylko trzeba na nie zapracować). A co jeśli jednak rosną? Zapraszamy Was do stworzenia drzewa, na którym rosną pieniądze!
W jaki sposób odbić monetę? To proste! Podkładacie monetę pod kartkę papieru i ołówkiem lub kredką rysujecie po powierzchni kartki w miejscu, gdzie podłożona jest moneta. Wzór wytłoczony na pieniążku powinien odbić się na kartce.
Z takich "odbitek" można stworzyć naprawdę ciekawe prace.
Na zakończenie dzisiejszego dnia i całego tygodnia zapraszamy Was do posłuchania i zaśpiewania wesołej piosenki o Polsce.
Kliknij zdjęcie, aby przejść do filmu
Życzymy Wam słonecznej i bezpiecznej majówki i wiecie, co jest najlepsze w nadchodzącym weekendzie? ŻE PO NIM SPOTKAMY SIĘ PONOWNIE W SZKOLE! Nie możemy się doczekać! Do zobaczenia na świetlicy!
Ujście Wisły. królowej polskich rzek to Morze Bałtyckie
Znamy wiele pięknych legend o morzu. a jedną znich jest
LEGENDA O JURACIE
Legenda zaczerpnięta jest z książki „W KRAINIE SŁONYCH WIATRÓW Podania, baśnie, legendy…” Janina Soszyńska, Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1989 r., wydanie I.
Od dawien dawna prowadził przez ziemię polską handlowy szlak zwany „bursztynowym”. W pierwszych wiekach naszej ery przybywali tu kupcy rzymscy po bursztyn, zwany wówczas jantarem, który częściej ceniony był wyżej niż złoto. Jeszcze przed panowaniem Mieszka I i jego syna króla Bolesława Chrobrego zaczęli przyjeżdżać kupcy z Dalekiego Wschodu. Od XV w. zasłynęły w ówczesnym świecie gdańskie wyroby z bursztynu.
Przez długie wieki wspomagał on rybaków w latach „chudych”, kiedy sieci bywały puste, a szalejące wichry zalewały brzegi, niszcząc łodzie i sieci, a czasem nie jedną rybacką checz. Zbierane wtedy okruchy tego złocistego morskiego kamienia, wyrzucanego z dna Bałtyku, znajdowały chętnych nabywców, jednych bogacąc, ratując innych od widma głodu. Ale ludność nie wiedziała, skąd się „to cudo” bierze. Wierzono, że dzieje się to za sprawą walki dobrych duchów ze złymi. I tak powstała baśń o pięknej Juracie i zemście boga Perkuna. Na dnie Bałtyku, w okolicach dzisiejszego Półwyspu Helskiego, miała swój piękny złocisty pałac królowa boginek morskich Jurata. Była to dobra królowa. Nie pozwalała boginkom swawolnymi psotami wyrządzać żadnej szkody rybakom. Choć pracowali ciężko, byli biedni, połowy mieli skromne i głód często zaglądał do ich checzy. A były one nędzne, bez okien, okopcone dymem wydobywającym się przez dziurę w dachu z tlącego się dzień i noc ogniska. Pewnego razu królowa zapragnęła pokazać swoim dworkom ciężką pracę rybaków. Opuściła więc swój wspaniały zamek i ukryła się z nimi w kępie nadmorskich krzewów w pobliżu miejsca, skąd zwykle wyruszali na połów. – Spójrzcie – rzekła – przed rozpoczęciem połowu składają bogom ofiarę. Sami nie są syci, a jednak każdy z nich choć po najmniejszym kawałeczku podpłomyka rzuca do morza na przebłaganie bogów za popełnione winy i z prośbą o obfity połów. Czyż nie są to dobrzy ludzie? – To może im pomożemy? – zapytała najmłodsza boginka. – Ależ tak, tak – zakrzyknęły pozostałe. – Trzeba im pomóc. Ty, o pani – zwróciły się do Juraty – jesteś królową, masz moc czarnoksięską, spełnimy wszystkie twoje rozkazy. Uśmiechnęła się piękna Jurata i rzekła: – Zaczarujemy bezmyślne wichry, które burzą toń morza i zatapiają łodzie. Każda z was wypłynie na powierzchnię i będzie śpiewać pieśni o miłości. Wichry, wsłuchując się w nie, polecą za wami, a wy popłyniecie daleko od miejsca, w którym rybacy będą łowić ryby. Dziwili się później rybacy, że złagodniały fale, nie szarpią już i nie wywracają ich skromnych maleńkich łodzi, sieci są ciężkie od ryb i nikt już nie wraca z pustymi rękami do checzy. Co silniejsi i młodsi łowili nawet we dnie i w nocy. A kobiety płatały dorsze, śledzie i flądry, suszyły je w słońcu, wędziły lub soliły na zapas w przepaścistych i do tej pory pustych beczkach. – posłuchajcie mnie, ojcowie – powiedział pewnego razu najmłodszy, ale mądry i pracowity rybak zwany Tosiem. – To nie są zwyczajne połowy, ktoś nam pomaga. Ale kto? – Rację ma – odrzekli starsi – może to rusałki, a może jakieś dobre bóstwo Morza? – Boginek i rusałek się wam zachciało – zajazgotały białki -my już wam nie wystarczamy, co? – Głupie – ofuknął je stary Ksander. – Macie syte brzuchy, to się już wam w tych owczych łbach poprzewracało. Trzeba coś postanowić… rozpalmy święty ogień na brzegu przy pełni księżyca, a jako ofiarę nieznanym mocom niechaj każdy rzuci nań najtłuściejszą rybę z ostatniego połowu. Jeśli ofiara zostanie przyjęta, ogień buchnie ku niebu, przecie ktoś się pojawi. Ino się nie strachajcie. Będziemy śpiewali stare święte pieśni – nie stanie się nam krzywda. Drzewiej, za moich dziecinnych lat, taki był zwyczaj. Rybacy zrobili dokładnie tak, jak poradził im stary Ksander. Kiedy ogromny rumiany podpłomyk pogrążył się w falach morza, a na jego miejsce powoli wytaczał się pyzaty roześmiany księżyc, rozpalili przygotowane ognisko. I choć ufali starcowi, serca ich biły nie spokojnie. A nuż się dobre bóstwo obrazi? Z wielką wrażliwością, wzbudzając w sobie wiarę i nadzieję, rozpoczęli błagalne śpiewy. W pewnej chwili rozwarły się fale morza i wynurzyła się z nich młoda, nadzwyczajnej urody dziewczyna. Zamilkli, trochę zdziwieni, trochę przestraszeni. Stali niepewni, nie wiedząc co teraz będzie z nimi. – Nie lękajcie się – ozwała się ona melodyjnym głosem. – Jestem królową tej wody. Na jej dnie mam pałac i wiele wiernych boginek. Odkąd tu zamieszkam, poznałam waszą ciężką pracę i mizerne życie. Przekonałam się, że jesteście ludem uczciwym. I dlatego postanowiłam wam pomóc. Niczego w zamian nie żądam. Dookoła ogniska przez dłuższą chwilę panowała cisza. Nagle z tłumu wysunął się młody piękny rybak Toś i patrząc śmiało na królową postąpił ku niej kilka kroków. Pokłonił się nisko i rzekł: – Miłościwa pani, nawet nie znamy waszego imienia, a chciałbym ułożyć pieśń na waszą cześć. Jako podziękowanie będziemy ją śpiewać przed każdym wypłynięciem na połów. Podobała się królowej odwaga rybaka, odparła więc łaskawie: – Zwą mnie Jurata albo Bursztynka. Tobie zaś dziękuję za dobre chęci. Z przyjemnością będę słuchała tej pieśni – i uśmiechnęła się tak słodko, że aż rybakowi zabiło gwałtownie serce.
Połowy nadal były obfite, a rybacy składali królowej swoje skromne dary i śpiewali pieśń którą ułożył młody rybak. Wnet zrozumieli, że zakochał się w niej bez pamięci. Ale nie bali się o jego los, bo wiedzieli, że Jurata ma dobre serce.
Rybacy nie spodziewali się, że pieśń usłyszy nie tylko Jurata, ale i Perkun, potężny bóg Morza i Ziemi. Postanowił on przekonać się, czy rzeczywiście Jurata jest tak piękna, jak śpiewają rybacy. kiedy przybył do podwodnego pałacu, zakochał się w Juracie od pierwszego wejrzenia. – Jurato! – zawołał – jak to się stało, że do tej pory ciebie nie widziałem? Nie spotkałem nigdzie? – Nie zainteresowałeś się, panie, biednymi – odrzekła śmiało królowa. – Gdybyś postąpił tak jak ja, śpiewaliby i o tobie. – Nie potrzebuję ich śpiewu – odparł dumnie. – Pragnę ciebie. Jestem bogiem i mam władzę nad całą ziemią. – Właśnie – odparła – żądza władzy przesłoniła ci dobro tego ludu. Ale ja – nie pokocham ciebie, panie. Moje serce należy do młodego rybaka i tylko jego poślubię. – Szalona! – krzyknął rozgniewany Perkun. – Zastanów się! Daję ci pięć dni do namysłu. Jeśli odmówisz, moja zemsta spadnie na ciebie, na rybaka i jego ziomków. – To powiedziawszy odpłynął wśród wzburzonych fal.
Młody rybak także pokochał gorąco królową, ale nie śmiał jej wyznać swojego uczucia, zresztą od owego wieczoru nigdy już jej nie spotkał, chociaż codziennie śpiewał swoją pieśń, pełną miłości i tęsknoty. Ale oto pewnego razu, wracając samotnie z połowu, ujrzał Juratę siedzącą przy dogasającym ognisku na morskim brzegu. Serce zabiło mu gwałtownie i nie mógł opanować drżenia rąk, gdy wyciągał łódkę na piasek. – Czego się lękasz? – zapytała królowa – miłości? To najpiękniejsze uczucie. Ja też cię pokochałam od pierwszego spotkania. Czy poszedłbyś ze mną do pałacu? A może masz rodzinę? Żonę? Matkę? – Nie, pani – wyjąkał Toś – jestem samotny, całkiem samotny… – Nie jesteś już samotny, masz mnie. Ale śpieszmy się! Zostaw sieci i łódź na brzegu. Bóg Perkun dał mi tylko pięć dni do namysłu. Czy chcesz je spędzić ze mną? – O moja ukochana królowo! Tak! Tak! – zawołał rybak. – Ale pamiętaj, że po upływie tego czasu oboje zginiemy. – Niech się tak stanie! Wtedy Jurata objęła go za szyję i pierwsza złożyła pocałunek na jego ustach. I popłynęli do cudownego jantarowego pałacu na dnie Bałtyku. Królowa opowiedziała boginkom o rozmowie z bogiem Perkunem i swoim postanowieniu. Każda z nich, gdy zechce, może opuścić pałac, te, które pozostaną – zginą wraz z nią. Zdecydowały, że zostaną wszystkie.
Perkun po upływie pięciu dni dowiedział się całej prawdy o królowej i młodym rybaku i wówczas uderzył potężnym piorunem w podwodny pałac Juraty. Zginęła Jurata, zginął młody rybak i wszystkie boginki morskie. Cały pałac, zbudowany ze złocistego kamienia, rozsypał się w gruzy. Woda wzburzona wściekłością Perkuna wyrzucała jego okruchy na morski brzeg. Zdziwieni i przerażeni rybacy nieprędko odkryli prawdę. A kiedy zrozumieli, że oto ich ukochana opiekunka i mądry młody rybak zginęli, aby swoją śmiercią zapewnić im życie – z wdzięczności nazwali swoją osadę – Jurata, a złocisty kamień – bursztynem.
Bądź pozdrowiona piękna Jurato królowo morza i naszych serc bo w każdej checzy mieszka dziś szczęście niech Twoje imię pozna cały świat.
Może dlatego, by wygodniej ją było położyć na talerzu? A może są ku temu inne powody?
...bo była zazdrosna
Zgodnie z prastarą legendą bałtyckie ryby postanowiły któregoś dnia wybrać spośród siebie króla. Powszechnie lubiany i szanowany był dorsz, jednak władcę postanowiono wyłonić w ramach konkursu. W zawodach wzięły udział wszystkie ryby Bałtyku, a wygrał je… śledź. Dorsz przyjął to z godnością, jednak startująca w zawodach flądra nie mogła przeboleć przegranej, z wielkiej zazdrości pyszczek ryby zrobił się wykrzywiony i płaski, a sama tak wstydziła się tego tak, że kryła się przed wzrokiem innym w morskim mulistym dnie.
...bo była wścibska
Gdy wodami światowych mórz władał Neptun, a Bałtykiem rządziła piękna Jurata wszystkie ryby były bardzo do siebie podobne i zajmowały się swoimi rybimi sprawami. Aż któregoś dnia ludzie zaczęli budować wielkie statki i przewozić nimi najciekawsze towary z różnych kontynentów. Ryby, choć zaciekawione, trzymały się z daleka od wielkich okrętów i ich wraków, które coraz liczniej trafiały na morskie dno wraz z załadunkiem. Jednak pewna mała, wścibska flądra była tak ciekawa, że nie potrafiła oprzeć się pokusie podpływania do rozbitych statków. Szczególnie kusiła ją biżuteria, złoto i inne błyskotki. Mała flądra regularnie buszowała przy wrakach poszukując ciekawych rzeczy. Któregoś dnia po potężnym sztormie zapuściła się na nieznane wody. Na dnie zobaczyła ozdobioną szlachetnymi kamieniami skrzynię. Podpłynęła do niej i uniosła wieko, jednak okazało się ono zbyt ciężkie i ją przygniotło. Z trudem zdążyła się wyswobodzić i zmęczona opadła na piasek. Szybko zobaczyła jednak, że zrobiła się całkiem płaska…
...bo takie ma zwyczaje żywieniowe
Prawda jest bardziej przyziemna i to w dosłownym tego słowa znaczeniu - flądry wyglądają tak, a nie inaczej, by móc jak najlepiej wykorzystać miejsce w którym żyją - czyli morskie muliste dno. Dwoje oczu upchanych na tej samej stronie głowy może nie wygląda ładnie, ale za to umożliwia flądrom skuteczne maskowanie w mule, ułatwia wypatrywanie i polowanie. Co ciekawe małe fląderki rodzą się całkiem ładne i wcale nie są płaskie! Wraz z wiekiem nabywają asymetrii.
Dlaczego morze pochłania kościół w Trzęsaczu?
Kościół zbudowano pośrodku wsi...
Przepiękny kościół zbudowany został pośrodku wsi, w oddaleniu około 2 kilometrów od morza. Był to najokazalszy budynek wśród świątyń Pomorza Zachodniego. W 1874 roku odprawiono w nim ostatnią mszę i zamknięto. Pierwsza ściana kościoła runęła w 1901 roku. Przez następne ponad 100 lat morze zabierało go cegła po cegle… Dlaczego?
Legenda o gniewie Pluskona i kościele w Trzesaczu
W błękitnych toniach wód Bałtyku żyły syreny - piękne kobiety, które zamiast nóg miały rybi ogon pokryty srebrzystą łuską. Rybacy nazywali je Zielenicami. Nieraz zdarzało się, że któraś podpłynęła za blisko brzegu i zaplątała się w rybacką sieć, wtedy rybacy ostrożnie uwalniali syrenę i pozwalali jej odpłynąć.
Pewnego razu i córka króla mórz Pluskona podpłynęła za blisko brzegu rybackiej wioski Trzęsacz i zaplątała się w sieci. Postanowiono zanieść ją do pobliskiego kościoła, gdzie miała zostać ochrzczona. Jednak Zielenica jako stworzenie morskie nie mogła zbyt długo żyć na lądzie i z godziny na godzinę opadała z sił. Nie doczekała poranka, z tęsknoty za morzem syrena zmarła i pochowano ją na przykościelnym cmentarzu.
Rozgniewało to króla morz Pluskona - chciał odzyskać ciało córki. Rozkazał Bałtykowi tak długo bić falami o brzeg, dopóki do niej nie dotrze. I tak przez lata Bałtyk zabierał ląd kawałek po kawałku przesuwając brzeg coraz bliżej kościoła, aż pochłonął i sam kościół. Ziemia od fal drżała i trzęsła się - stąd wzięła się nazwa wioski Trzęsacz. Ciało Zielenicy zostało odzyskane, jednak gniew Bałtyku nie minął i do dziś podmywa ruiny kościoła.
Dziś opowiem Wam, dlaczego
w czasach, gdy częściej jest się w domu niż poza nim,
a o wyprawie w świat to już nawet nie ma mowy, warto
sięgnąć po książki podróżnicze.
Czy można zwiedzić Afrykę na rowerze?
Oczywiście, że tak!
Wszystkie przygody, które spotkały
podróżnika:
Kazimierza Nowaka
- zostały opisane w książce "Afryka Kazika".
Pełna fascynujących przygód opowieść o przeżyciach Kazimierza Nowaka,
podróżnika, reportera i fotografa zwiedzającego Afrykę. Książka oparta na
prawdziwych wydarzeniach, przedstawia historię Kazika, który w latach
trzydziestych XX wieku, poświęcił 5 lat swojego życia na podróż i przemierzył
40 tysięcy kilometrów od Trypolisu poprzez Przylądek Igielny do Algieru
poruszając się głównie na rowerze, pieszo lub na wielbłądzie.
Główny bohater poznaje kulturę Afryki
cudem unikając śmierci, gdy zostaje zaatakowany przez dzikie zwierzęta, i gdy
niemal tonie w rzece Kassai. Pomimo tych przeciwności losu spełnia swoje
marzenie i kończy wyprawę sukcesem.
Książka, która z pewnością nie pozwoli się
nudzić młodemu Czytelnikowi.
Nawet małe dzieci wiedzą, że Wisła to najdłuższa rzeka Polski.
Rzeka Wisła królowa polskich rzek ma około 20 tys. lat. Powstała w plejstocenie, gdy wielki lądolód, cofając się przez tereny dzisiejszego Mazowsza, zatrzymał się. Ocieplenie klimatu spowodowało, że olbrzymie masy wody z południa popłynęły pradoliną Wisły przez dzisiejsze Niemcy do Morza Północnego. Koryto pra-Wisły miało 18-20 km szerokości. Dopiero roztopienie się lądolodu skandynawskiego i powstanie Morza Bałtyckiego, przekierowało pra-Wisłę do nowego zlewiska.
Dzisiejsza Wisła ma w najszerszym miejscu 1,5 km. Jest najdłuższą rzeką uchodzącą do Bałtyku (1047 km) i jest jedną z ostatnich „dzikich” rzek w Europie. Jej najpiękniejszy, naturalny odcinek płynie przez Mazowsze tworząc szeroką na 10 km dolinę. Światowy Fundusz na Rzecz Przyrody zaliczył Wisłę do pięciu rzek świata stanowiących dowód, że bez „betonowania” i regulowania rzeki można gospodarować jej zasobami wodnymi w ramach zrównoważonego rozwoju. Pozostałe cztery rzeki świata to: Jangcy, Mekong, Niger i Orinoko.
Za źródła Wisły uważa się wykapy Czarnej Wisełki, zlokalizowane na wysokości ok. 1150 m n.p.m., na południowym stoku Baraniej Góry oraz źródło Białej Wisełki wypływające na północno-zachodnim stoku, na wysokości ok. 1100 m n.p.m. Potoki te łączą się ze sobą w zbiorniku Wisła-Czarne, z którego wypływa Wisełka, nosząca nazwę Wisła dopiero po połączeniu z potokiem Malinka.
Zapraszam Was na film o źródłach Wisły :)
https://www.youtube.com/watch?v=jiR-UiveZiI
Ale Wisła to nie tylko rzeka ale i miasto.
Wisła to Perła Beskidu Śląskiego. Malownicza, górska miejscowość położona jest w województwie śląskim, powiecie cieszyńskim, w pobliżu granicy z Czechami i Słowacją. Centrum miasta znajduje się na wysokości 430 metrów n.p.m., a najwyższy punkt - 1220 m n.p.m. jest zlokalizowany na szczycie Baraniej Góry, na której zboczach swoje źródła ma Wisła. Na terenie doliny Wisła Czarne dwa potoki Czarna i Biała Wisełka łączą się i po przyjęciu wód potoku Malinka wspólnie tworzą królową polskich rzek.
Miasto położone jest w dolinach Beskidu Śląskiego. Od zachodu Wisłę otacza pasmo Czantorii (995 m n.p.m.), Stożka (980 m n.p.m.) oraz Przełęcz Kubalonka (761 m n.p.m.), natomiast od wschodu Równica (883 m n.p.m.), Trzy Kopce Wiślańskie (810 m n.p.m.) i Przełęcz Salmopolska (934 m n.p.m.). Całkowita powierzchnia miasta wynosi 11 091 ha (110,9 km2), z czego lasy stanowią aż 74,4%, użytki rolne to 18,9%, a tereny zabudowane zaledwie 2,6%. Wisła posiada charakterystyczny układ, który odróżnia ją od innych miejscowości - wiele zabudowań znajduje się poza centrum i doliną rzeki Wisły: na stokach gór oraz w licznych bocznych dolinach, takich jak Malinka, Głębce, Łabajów, Czarne, Jawornik, Dziechcinka, Gościejów, Partecznik. Dzięki temu każdy turysta znajdzie w Wiśle to, czego szuka, poczynając od zawsze gwarnego, pełnego ludzi deptaka w centrum miasta, na dzikiej, nieskażonej przyrodzie kończąc. W krajobrazie Wisły przeważają gęste lasy, górskie łąki i bystre, czyste potoki.
Historia miasta sięga XVI wieku, gdy Wisła była osadą pasterską. Zamieszkali tu też drwale pracujący dla książąt cieszyńskich, a także Wołosi, którzy przynieśli ze sobą własną kulturę pasterską. Wisła była wsią feudalną powiązaną z Cieszynem. Prawa miejskie otrzymała w 1962 roku i w tym czasie dzięki wybudowaniu licznych domów wczasowych rozpoczął się intensywny napływ turystów, przekształcając Wisłę w największy ośrodek wczasowo-turystyczny w Beskidzie Śląskim.
Na początku zapraszamy Cię do Zakopanego, stolicy polskich Tatr.
/https://portaltatrzanski.pl/upload/article/11e05098f8e3f678e88ff0b8003b26b7.jpeg dostęp 28.04.2021/
Tam na horyzoncie zobaczysz Giewont, z którym związana jest Legenda o śpiących rycerzach. Możesz ją przeczytać
Dawno temu, w czasach gdy Najjaśniejsza Rzeczpospolita rozciągała się od morza do morza, żył pewien młody juhas, który wypasał owce na kwiecistych łąkach pod Giewontem. Wielokrotnie przemierzał on ze swym stadem polany, leśne trakty i strome urwiska gór, od Kalatówek aż po Strążyską. W wolnych chwilach wspinał się na strzeliste turnie, aby stamtąd obserwować zamgloną ziemię swoich ojców.
Pewnego dnia zapuścił się w skalny teren tak daleko, jak nigdy do tej pory. Gdy był już na znacznej wysokości, w pobliżu północnych urwisk Giewontu, dostrzegł w skale szczelinę, która bardzo go zaintrygowała. Skuszony ciekawością postanowił wejść do środka. Jego oczom ukazała się rozległa jaskinia, która bajecznymi widokami zapraszała go do dalszej podróży.
Przez dłuższy czas błądził on po podziemnym labiryncie, gdy nagle z daleka usłyszał leniwe rżenie koni. Zdziwił się niezmiernie, lecz postanowił poskromić swój strach i poszukać rozwiązania tej zagadki. Gdy zbliżał się do miejsca, z którego dochodził dźwięk, naturalna w jaskiniach wilgoć stopniowo zmieniała się w ciepło, którego źródła młody juhas również nie potrafił sobie wytłumaczyć.
Wreszcie dostrzegł wielką salę, a w niej płonące ognisko, przy którym z głowami wspartymi o miecze spali zakuci w ciężkie zbroje rycerze. W pobliżu spokojnie odpoczywały konie, czekające na sygnał od swoich właścicieli. Chłopiec przeląkł się bardzo i rzucił się do ucieczki. Był jednak tak przejęty, że potknął się o wielki kamień, czyniąc przy tym ogromny hałas. Zbudziło to ze snu jednego z rycerzy, który donośnym głosem zapytał młodzieńca:
- Czy już czas?
- Kim jesteście? – zapytał przerażony juhas.
- My, Rycerze Korony, śpimy tu od wieków – brzmiała odpowiedź. – Gdy Ojczyzna nasza znajdzie się w niebezpieczeństwie, mamy powstać, chwycić za miecze, dosiąść koni, by bronić Tatr i całej polskiej ziemi przed nieprzyjaciółmi. Czy już czas?
- Nie, Panie. Jeszcze nie czas.
- Zatem pozwól mnie i moim towarzyszom spać dalej.
Tak też uczynił juhas. Szybko wydostał się z jaskini i rozpowiedział o swojej przygodzie na całym Podhalu. Tak historia ta przetrwała nie tylko w góralskich gawędach, ale i w sercach górali, którzy wierzą, że ziemia ich ojców jest bezpieczna, bo czuwa nad nią oddział nieustraszonych rycerzy koronnych.
Potem pod Tatry przybyło wielu ceprów. Wielu z nich wyposażonych było w zdobycze nowoczesnej techniki, które pozwoliły im przeczesać niemalże każdy centymetr tatrzańskiej ziemi. Owej jaskini jednak nikt nigdy nie odnalazł…
/https://portaltatrzanski.pl/wiedza/kultura/legenda-o-rycerzach-spod-giewontu,295 dostęp 28.04.2021r./
Ta piękna góra przyciąga wielu turystów, spróbuj ją narysować łącząc ze sobą poszczególne kropki:
Pora jednak wsiąść do naszej ciuchci i pojechać do Krakowa...tam spotkasz się z najprawdziwszym smokiem, który kiedyś mieszkał w tej byłej stolicy naszego państwa.
Witajcie w kolejnym dniu naszych wędrówek po Polsce!
Nie wiemy jeszcze jak w tym roku będzie wyglądała tzw. majówka, czyli tradycyjny czas odpoczynku i niedalekich podróży, czas kiedy Polacy i Polki wyruszają na wycieczki zachęceni wiosennym słońcem.
Nawet jeśli w tym roku nie uda Wam się nigdzie pojechać, warto wiedzieć kilka rzeczy na temat mapy i posługiwania się nią w wędrówkach po Polsce i planowaniu wycieczek. Zapraszamy Was do obejrzenia krótkiej prezentacji o tym, co znaczą te tajemnicze kolory na mapie Polski.
Kliknij zdjęcie, aby przejść do filmu
Po tej lekcji na pewno będziecie w stanie samodzielnie pokolorować poniższe mapy Polski i odnaleźć na nich najważniejsze miejsca.
Zapraszamy Was teraz na wycieczkę po Polsce i jej największych miastach z piosenką. Zwróćcie uwagę na stroje, które mają na sobie dzieci w filmie. Czy wiecie z jakich regionów Polski pochodzą?
Kliknij zdjęcie, aby przejść do piosenki
Wpada w ucho prawda?
A czy wiecie, że symbolem wiosny oraz symbolem spokoju i bezpieczeństwa w Polsce jest - poza narodowym orłem w godle - także bocian? Bocianie gniazdo do dziś kojarzy się z dobrą wróżbą pomyślności i obfitości. Potraficie narysować boćka? Spróbujcie, to proste!
A może bociek z kółek? To też proste! Przygotujcie trochę białego, czarnego i czerwonego papieru, niebieską kartkę na tło, nożyczki i klej oraz coś niewielkiego, od czego odrysujecie koła.
Najpierw odrysujcie i wytnijcie 3 białe kółka.
Każde z nich trzeba zgiąć ładnie i równo na pół.
Teraz trzeba ułożyć boćkowy tułów.
W ten sam sposób odrysuj, wytnij i zegnij 3 czarne kółka. Przyklej wszystko na niebieską kartkę.
Aby bociek mógł stać, trzeba będzie z czerwonego papieru zorganizować mu nogę.
Teraz szyja z białego paska papieru.
Oraz głowa, która również powstanie z białego zgiętego na pół kółka.
Jeszcze dziób i oczy... i GOTOWE!
Na zakończenie zapraszamy Was oczywiście do tańca! I do zobaczenia jutro! Życzymy Wam pięknego dnia!